„Legalne jointy”, weedpointy oraz trawomaty – czyli co widzimy na ulicy?
Narkotyki są zakazane, ale … czy na pewno?
Sprzedaż i zażywanie substancji psychoaktywnych jest zakazane prawem, jednak przechadzając się po ulicach i rozglądając dookoła można mieć co do tego wątpliwości. Na niemal każdym kroku natykamy się na sklepy bądź automaty oflagowane liśćmi marihuany. Do tego dochodzi jeszcze przestrzeń Internetu – ilość sprzedawców oferujących tego rodzaju produkty jest ogromna. Jak to więc możliwe, że z dnia na dzień pojawia się ich coraz więcej? Czy te produkty faktycznie są legalne? Czemu budzą tyle kontrowersji?
Konopie, olejek konopny czy zioło? Czyli o czym właściwie mowa?
W zrozumieniu tematu pomoże podstawowa wiedza na temat konopi. Są to rośliny, wśród których można wyróżnić konopie indyjskie oraz konopie siewne/włókniste. Różnią się one przede wszystkim składem chemicznym oraz zastosowaniem.
Konopie indyjskie (cannabis indica) zawierają duże stężenie THC (tetrahydrokannabinolu) – odpowiadającego za działanie psychoaktywne. Ich używanie w Polsce jest generalnie zakazane. Wyjątkiem są leki recepturowe, komponowane w aptekach wg recepty lekarza. I tu należy wspomnieć, że leki te nie składają się wyłącznie z THC, ale też innych składników wzbogacających i modulujących jego oddziaływanie. Ale to temat na oddzielny artykuł.
Wracając do konopi – gatunek siewny lub włóknisty (cannabis sativa) cechują się dużą zawartością CBD (kannabidiol) oraz stosunkowo niewielką zawartością THC. Samo CBD nie ma właściwości psychoaktywnych, nie powoduje „fazy” – ma natomiast szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym oraz kosmetycznym. Przypisuje mu się właściwości m.in. przeciwzapalne, przeciwutleniające, neuroprotekcyjne i przeciwbakteryjne. Według raportu ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) kluczowe znaczenie ma proporcja THC w produkcie. Za substancje legalne w Polsce, niepsychoaktywne oraz niosące niskie ryzyko uzależnienia, uważa się susze zwierające poniżej 0,2 % THC. Warunek ten spełnia susz konopi siewnych.
CBD ≠ THC, więc wszystko jest ok?
I tutaj pojawiają się wszechobecne trawomaty, weedpointy czy sklepy, które oferują „bezpieczny” susz konopi siewnych. Stworzony sprytnym marketingiem popyt na dane produkty bazuje na skojarzeniach i dezorientacji użytkowników. Wykorzystuje on znane symbole (liście marihuany, zieloną kolorystykę), skróty chemiczne (CBD) oraz sugestywny język obiecujący np. „doznanie pełnego odprężenia”. Produkty te oferują substancje z prawnego punktu widzenia dozwolone, jednocześnie obiecując „doświadczenie narkotyczne”.
Poprzez wczesną ekspozycję na treści i produkty związane z substancjami psychoaktywnymi kształtuje się u dzieci przekonanie o powszechności i akceptacji używania marihuany. Fakty są natomiast takie, że większość społeczeństwa nie pali marihuany (https://www.cinn.gov.pl/portal?id=166545).
Powszechny, nieograniczony wiekiem dostęp oraz atrakcyjna forma (np. żelki, lizaki czy czekolada z CBD) powodują, że produkty te docierają do coraz młodszych osób. Już nawet kilkuletnie dzieci bywają odbiorcą marketingu. Tworzą się nowe, młodsze grupy potencjalnych konsumentów, którzy dopiero uczą się podejmować decyzje. Natomiast modelująca postawa dorosłych z otoczenia może uczyć młodszych odpowiedniego, prozdrowotnego stosunku do substancji psychoaktywnych.
Konsumowanie produktów z trawomatów czy sklepów oferujących takie wyroby niesie za sobą ryzyko „otwarcia drzwi do ryzykownego eksperymentowania”. Powstaje już pewien wzorzec zachowania normalizujący palenie jointów czy spożywanie wyrobów z suszem konopnym. Jest to szczególnie niebezpieczne w przypadku dzieci i młodzieży nierozumiejących w pełni zagrożeń z tym związanych. Nie występuje już pierwsza bariera chroniąca przed sięganiem po środki psychoaktywne – wątpliwości względem substancji. Nie zadziała tu już lęk przed nieznanym czy opór przeciwko łamaniu zasad. Naturalna dla dzieci i młodzieży ciekawość oraz potrzeba zdobywania doświadczeń mogą przyczynić się do pójścia o krok dalej i zamiast produktów z CBD sięgania po substancje psychoaktywne oraz testowania ich szkodliwości na swoim organizmie.
Ważne jest aby porozmawiać o tym z naszymi dziećmi. Są one narażone na te treści bez naszej zgody a często i też wiedzy. Zadaniem dla mądrego rodzica jest słuchanie dzieci, rozwiewanie ich wątpliwości oraz przekazywanie wiedzy na temat substancji psychoaktywnych lub wskazywania rzetelnych źródeł dotyczących tego tematu.