„Boje się, że moje dziecko…” – czyli o tym, kiedy lęk może być sprzymierzeńcem, a kiedy utrudnia zmianę
Kiedy na horyzoncie pojawiają się problemy i wyzwania, pojawiają się też różne emocje. Niekiedy jest to zaskoczenie, niekiedy jest to pragnienie działania… innym razem może pojawić się lęk.
Lęk może być konstruktywny. To informacja, która może motywować nas do zmiany, do „zaopiekowania się problemem”, do podjęcia adekwatnych działań, które pozwolą nie tylko obniżyć napięcie. Lęk ma swój aspekt pierwotny, to on chroni nas i naszych bliskich, mówi o potrzebie obrony, ucieczki, zmiany, pomocy… Boimy się nie tylko o siebie, ale także o tych, na których nam zależy, którzy są nam bliscy. Wiedząc, że „coś się dzieje”, często czujemy (bądź chcemy), że sprawa musi zostać naprawiona „tu i teraz”. Czy jednak zawsze jest to możliwe?
Kiedy lęk idzie z odczuwalną potrzebą zmiany lub potrzebą upewnienia się, że posiadamy wszystkie narzędzia wymagane do uporania się z sytuacją, lęk może mieć wymiar pozytywny. Może przerodzić się w motywacją, której potrzebujemy do podjęcia działań. Może sprawić, że umówimy się do lekarza; że zapiszemy się np. na Szkołę dla Rodziców i Wychowawców, by dowiedzieć się jak najlepiej wspierać nasze dziecko. Może też doprowadzić do uczciwej rozmowy z dzieckiem, partnerem, partnerką, przyjacielem… Zdarza się jednak, że sprawy toczą się innym torem.
Niekiedy w lęku i poczuciu „że zmiana musi się zadziać tu i teraz” podejmujemy decyzje, tylko pozornie pomocne. Zdarza się, że zamiast zainicjować rozmowę, wydajemy rozkaz. Wszystko, by „zdusić” lęk. Decyzjom podjętych w lęku i niepokoju zawsze warto przyjrzeć się raz jeszcze. Z jednej strony każdy z nas ma prawo, by odczuwać lęk i szukać sposobów na jego redukcję, z drugiej strony, co jeśli nasz lęk, zaczyna wpływać na poczucie sprawstwa drugiej osoby?
To nigdy nie jest pytanie łatwe, zwłaszcza, gdy sprawa dotyczy dziecka. Niejednokrotnie rozmawialiśmy z rodzicami o tym, że bojąc się utraty kontroli zabierali swoim podopiecznym możliwości podejmowania decyzji – niekiedy nawet w okolicznościach niedotyczących źródła problemu. Jakie mogą być tego konsekwencje? Niezwykle różne. Smutek. Bunt. Pogorszenie relacji. Poczucie unieważnienia. Poczucie beznadziei, tego, że „teraz już będzie tak zawsze”. W ten sposób lęk rodzica może negatywnie wpłynąć na całościowe funkcjonowanie członków rodziny.
Dlatego z lękiem należy pracować. Jego obecność jest naturalna. Towarzyszyć będzie nam zawsze. Dlatego obserwujmy nasze sposoby na radzenie sobie z nim i z napięciem, które często mu towarzyszy. Ale to nie wszystko, bo warto pamiętać, że nie musimy sobie z nim radzić sami. Istnieją bowiem programy (realizowane także w Gdyni) opracowane w taki sposób, by adekwatnie radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi. Wspomniana Szkoła dla Rodziców i Wychowawców to jedna z opcji. Są także inne: Fred Goes Net, program Poradzimy, gra rodzinna „Sense – jak czujesz?” oraz inne stałe programy profilaktyczne różnych lokalnych instytucji pomocowych (wszystkie można znaleźć na stronie www.gdyniawspiera.pl).
Niekiedy poproszenie o pomoc bywa trudne, ale może pomóc Wam efektywnie poradzić sobie tak i z lękiem, jak i z różnymi sytuacjami, które Was dotknęły. To natomiast może pomóc uporać się z napięciem i wesprzeć w budowaniu (bądź naprawianiu) dobrych relacji z najbliższymi.