Granice (dys)komfortu a rodzicielstwo
Drogi Dorosły (Rodzicu, Opiekunie, Nauczycielu…)
Postanowiliśmy napisać do Ciebie my – zespół specjalistów pracujących z nastolatkami (psycholodzy, pedagodzy, psychoterapeuci). Dwa tygodnie temu można było przeczytać o relacjach między rodzeństwem rodzeństwie, dziś o granicach strefy komfort.

W zestawie słów „nastolatek i granice” często przychodzi nam dorosłym słowo przekraczanie, łamanie (…)
W czasie nastoletnim rozpoznanie własnych granic jest niemal równoznaczne z ustalaniem własnych możliwości. Nastolatek decyduje, do którego momentu może się posunąć, jak inni rówieśnicy ocenią jego ruchy i jak oceni to świat bardziej doświadczonych decydentów – dorosłych. Ustalone granice oparte o wdruki z procesu wychowania zaczynają posiadać nakładkę osobistych doświadczeń.
Zatem Granice są w przebudowie – państwo „Ja” się zmienia, ustalane są nowe prawa, toczą się wojny i konflikty. Nastolatek poszerza swoje granice, wychodzi ze swojej „strefy komfortu” co często u nas, dorosłych budzi lęk.
Załóżmy na chwilę, że tzw. strefa komfortu jest strefą określoną. Posiada swoje bezpieczne centrum i trochę mniej bezpieczne granice. Normatywnie wiek nastoletni zakłada eksplorację świata poza granicami – sprawdzanie, przechodzenie „poza” i doświadczanie! W eksploracji granic u nastolatków pomocny jest brak wykształconej kory przedczołowej pełniącej funkcję pamięci roboczej w planowaniu ruchów i działań i rozważania ich konsekwencji (więcej tutaj). Zatem brak ten powoduje, że nic nie przynudza, nie racjonalizuje nadmiernie nie snuje planów z cyklu „ a co jeżeli”. Można działać!
Jest potrzeba, jest ciekawość, nie widać wyraźnych konsekwencji a zatem jest okazja do poszerzenia horyzontów i okazja do doznania ważnych dla rozwoju porażek. Te ostatnie mogą – ale nie muszą być okazją do rozwoju– czasem potrzebna jest interwencja. O tym kiedy się wtrącić i jak pisaliśmy w artykule (więcej tutaj)
Wychodzenie ze strefy komfortu często kojarzy się nam, dorosłym z wysiłkiem i niebezpieczeństwem. Mózg jest leniwy i dąży do komfortu i podobnie jak wszystko w naturze szybko się przyzwyczaja. Młodość ze swoją tendencją do sprawdzania i poszerzania granic chętnie wychodzi ze strefy komfortu, która w tym czasie jest bardzo plastyczna. To rodzi konflikt na trasie dorosły – dziecko.
W zrównoważonym wychowaniu od małego zachęcamy nasze dzieci do opuszczania bezpiecznych granic i doświadczania licznymi zachętami „ śmiało”, „ spróbuj” , „sprawdź” itd.
Zmienia się to, gdy nastolatek łączy własną eksplorację z przebudową swojego Państwa „JA”. Chcąc poszerzyć granice własnego Państwa musi zaanektować część naszych ziem lub zając nowe, do których otrzymamy dostęp tylko z jego zgodą. Paszportem zawsze będzie komunikacja oparta o zasady poszanowania praw obu państw.
Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Nasz nastolatek w totalnej podległości realizuje określone przez nas zadania, bezszelestnie wykonuje polecenia, nigdy nie ma żadnych zastrzeżeń biernie, idealnie odwzorowuje nasze scenariusze na Jego życie. Ma określoną przez nas strefę komfortu i dla naszego bezpieczeństwa pozostanie w niej przez kolejne dekady.
Jakiego dorosłego budujemy? Czego chcemy dla naszych dzieci i podopiecznych? Jakiej przyszłości chcę dla mojego dziecka?
W pracy terapeutycznej niejednokrotnie spotykam się z osobami, które uczą się dopiero w życiu dorosłym wychodzić z uwierającej ich „strefy komfortu”. Zgłaszają się do mnie osoby, które czują potrzebę zmiany, ale nie mają odwagi przekroczyć wdrukowanych granic – nie znają własnego Państwa „Ja”.
Komfort bycia w systemie, w którym dorośli obserwują czy nastolatek porusza się w dobrym kierunku jednocześnie dając przestrzeń na własne doświadczanie, daje większe szanse na to, że w razie potrzeby nastolatek skorzysta z naszego doświadczenia.
Przeczytałam kiedyś o wychowaniu : „Nakarm , naucz i puść wolno” . To trudne, zwłaszcza po tym „karmieniu i uczeniu” – trudno jest „puścić wolno”.
Na swoje potrzeby zmieniałam to na: „Nakarm, naucz i zaufaj – sobie, dziecku i relacji”.